Wydawałoby się, że zrzucenie zbędnych kilogramów to nic trudnego - żeby schudnąć trzeba mniej jeść, więcej się ruszać, i piękna sylwetka gotowa. Tymczasem, pomimo naszych starań, ani waga, ani centymetr, nie mają dla nas dobrych wiadomości. Jakie mogą być tego przyczyny?
1. Jemy za dużo.
Nawet będąc na diecie, jeśli nie wyliczymy dobrze swojego zapotrzebowania i nie dopasujemy ilości spożywanych kalorii, możemy jeść ponad swoje potrzeby lub na równi z nimi. Bez wejścia na deficyt nie schudniemy, samo spożywanie zdrowych posiłków nie jest gwarantem ubytku wagi. Na tych kilka kalorii warto więc zaopatrzyć się w wagę i kalkulator, niż wierzyć intuicji.
2. Jemy za mało.
Teoretycznie wchodząc na bardzo duży deficyt, mamy gwarancję adekwatnego ubytku wagi. Tymczasem sporo zgłaszających się do mnie osób to takie, które mimo sporej nadwagi są na wiecznej diecie 1000 kcal. Nie tędy droga. Trzeba nakręcić metabolizm odpowiednią podażą kalorii i mocnym treningiem, wtedy można powoli zacząć ciąć. Dieta głodówkowa w dłuższej perspektywie czasu rozwali nam gospodarkę hormonalną i na długo pozbawi szans na piękną sylwetkę.
3. Wierzymy w magiczną moc spalaczy.
Zamiast porządnie spocić się na treningu i jeść właściwie, wydajemy swoje ciężko zarobione pieniądze na cudowne tabletki, które mają dać nam sylwetkę marzeń bez żadnych wyrzeczeń. Nie oszukujmy się, jeśli termogenik zagryzasz podwójnym Big Makiem, to będziesz człowiekiem z nadwagą i lekko podwyższoną ciepłotą ciała. Nie tędy droga. Spalacze - owszem, można stosować, ale nie trzeba. I dopiero na końcu redukcji, nie na początku lub zamiast.
4. Nie trenujemy, jak trzeba.
Podczas treningu trzeba dać z siebie wszystko. Skoro już wygospodarowaliśmy 45 minut swojego cennego czasu, wykorzystajmy go jak trzeba. Trzeba również pamiętać o właściwych proporcjach treningu siłowego i cardio. To pierwsze jest bazą, drugie dodatkiem. Nigdy odwrotnie.
5. Mamy słomiany zapał.
Trzymamy się swojej diety i planu treningowego przez dwa tygodnie, po czym nagradzamy się jedną czekoladką, bo nie zaszkodzi. I drugą, bo to tylko ciut więcej. Zanim się obejrzymy, wracamy do spędzania czasu z popcornem i Netflixem, a walkę zaczynamy znów “od poniedziałku”.
6. Pijemy za mało wody.
Bez odpowiedniej podaży płynów zatrzymujemy wodę podskórną, a składniki odżywcze nie docierają tam, gdzie trzeba. Nawadniać powinniśmy się systematycznie i w dużej ilości. Co ciekawe, dbając o ten aspekt nagle przestajemy narzekać na osłabienie, częste bóle i zawroty głowy i brak energii. Czary?
7. Nie dbamy o aktywność pozatreningową.
Nawet trenując 5 razy w tygodniu, możemy nie prowadzić aktywnego stylu życia. Dbajmy o to, by ruszać się również poza klubem fitness! Schody zamiast windy, spacer zamiast autobusu, zabawa z dzieckiem w parku zamiast kolejnego odcinka “Klanu”. To fundament, bez niego nie wybudujemy nic trwałego.
8. Uznaliśmy, że więcej, znaczy lepiej.
Do planu, wbrew zaleceniom trenera, dorzuciliśmy kolejnych 5 ćwiczeń. Mimo, że mieliśmy robić max 30 minut cardio, kręcimy je godzinę rano i wieczorem. Chcemy w ten sposób spalić szybciej i więcej, a tymczasem nadmiernie osłabiamy nasz układ nerwowy, stawy i mięśnie. Nie dbamy o regenerację a nasz organizm buntuje się, nie spalając tkanki tłuszczowej i zatrzymując nadmiar wody...
9. Rzucamy się na modne systemy dietetyczne, nie traktując diety indywidualnie.
Mamy już za sobą dietę kopenhaską, 1000 kcal, kapuścianą, sokową, sałatkową, Raw, Paleo, Atkinsa, Dukana, tłuszczową, IF, IIFYM… I dalej nic nie schodzi, a przecież skoro tyle się próbowało, to chyba już dawno powinno? No… nie. Dieta to nie wycinanka z gazety, powieszona na lodówce i doprowadzająca każdego z nas do sylwetki idealnej. Każdy z nas jest inny, również pod względem potrzeb dietetycznych i reakcji organizmu na dany system żywienia.
10. Jesteśmy mistrzami wymówek.
Jest za zimno, za ciepło, to tylko jeden cheat, w końcu raz się żyje, bo mąż ma urodziny, bo szef nakrzyczał. Bo jak raz nie pójdę, to się nic nie stanie. Wymówki czają się na każdym kroku, tylko czy na pewno musimy po nie sięgać…?
11*. Punkt ten jest w sumie w gratisie.
Bo czasem bywa tak, że mimo najszczerszych chęci, schudnąć nie można, za to tyje się z łatwością - z przyczyn zdrowotnych, związanych z przyjmowanymi lekami, albo bezpośrednio z chorobami, np. tarczycy. Jeśli zatem poprzednich 10 punktów jest Ci obcych, to zacznij od badań i jak raz odłóż na chwilę na bok troski o płaski brzuch, bo jednak zdrowie ma pierwszeństwo i to o nie powinieneś troszczyć się najbardziej.